W poniedziałkowy wieczór w tyskiej ZEG Arenie juniorzy starsi MOSMu Tychy podejmowali drużynę KKS Mickiewicza Katowice, drużynę złożoną z uczniów szkoły mistrzostwa sportowego. Przed meczem trener Ditmer nie był optymistycznie nastawiony: “…trzy dychy będzie jak nic…” – mówił.
Jego podopieczni mieli w tym dniu jednak inne zamiary. Od samego początku meczu postawili faworytowi wysoko poprzeczkę. Przez 2 kwarty nasi zawodnicy niczym nie ustępowali przeciwnikowi i do przerwy prowadzili 49:47. Trener Ditmer wyglądał na bardzo pozytywnie zaskoczonego takim obrotem sytuacji i mimo dobrej gry tyszan cały czas dobrze instruował swoich zawodników. Trzecia kwarta to odważna i skuteczna gra naszych juniorów. Malcharek, Król i Zawadzki zdemolowali wręcz katowicką obronę. Wynik tej odsłony 27:13 i przewaga tyszan na 10 minut przed końcem meczu wynosiła 16 punktów.
I w tym momencie mecz i moja relacja z niego powinny się skończyć…
Na to, co stało się z drużyną MOSMu w IV kwarcie ciężko znaleźć jakiekolwiek określenie. Chłopcy wyszli rozluźnieni, wystraszyli się agresywniejszej obrony Mickiewicza i ciężko wypracowana przewaga topniała z każdą chwilą. Już po 4 minutach tej kwarty na tablicy był remis, a swoje pierwsze w tej odsłonie punkty i jak się okazało jedyne, tyszanie rzucili dopiero w 7 minucie. Jeśli grę tyszan w III kwarcie można było nazwać “koncertem”, to grę katowiczan w IV… symfonią? Trener Ditmer brał czasy, krzyczał, instruował, ale na niewiele to pomogło.
Przyjezdni rozbili nasz zespół w IV kwarcie 33:2 i wygrali mecz 93:78. “Trzech dych” nie było, a porażka w tym wymiarze z faworytem rozgrywek ujmy nie przynosi. Zabrakło 10 minut od sprawienia dużej niespodzianki. Szkoda…
Po tym meczu można wyróżnić wcześniej wspomniane trio – Malcharek 25pkt, Król 17pkt i Zawadzki 15pkt. Brakło większego wsparcia z ławki.
Po tym meczu tyszanie zajmują 4 miejsce w tabeli. Następne spotkanie już w najbliższy poniedziałek o godzinie 17:30 w ZEG Arenie. ZAPRASZAMY!!!